Nasz kilkudniowy wypad w Pieniny, rozpoczął się od spakowania całej szafy w 1 walizkę. W dużej części, nie były to rzeczy typowo na wyjazd, a raczej te, które mogłyby się przydać… w szpitalu.
Zbliżał się czas zmian. Wiedzieliśmy, że po przyjściu na świat 3 członka załogi nic już nie będzie takie same. Różne myśli biegały nam po głowie, a siedzenie przez dłuższy czas razem nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem (kto by przypuszczał, że kilka miesięcy później stanie się to codziennością większości z nas). Wyrwanie się z czterech kątów wydawało się najlepszym rozwiązaniem.
Tylko gdzie tu pojechać? Postanowiliśmy połączyć piękne widoki, spokój wokoło, krótkie zwiedzanie, a przy okazji zaliczyć kolejny szczyt do Korony Gór Polski (choć to akurat dotyczyło tylko mnie :). Padło więc na Pieniny.
Nocleg w Pieninach
Zatrzymaliśmy się w Pensjonacie pod Pieninami, gdzieś w polach w Grywałdzie k. Krościenka. Trzeba przyznać, że choć z lewej strony ryczały krowy, z prawej jeździł traktor, a pod nami (na tarasie) trwał remont, to atmosfera otaczających gór i świetne warunki hotelowe na długo zapadną nam w pamięć.
Po kilku chwilach aklimatyzacji, wybraliśmy się do pobliskiego Krościenka, a potem do Szczawnicy Zdroju, które naprawdę nas zauroczyło.
Miasteczko leży w Dolinie Potoku Grajcarka, między Pieninami a Beskidem Sądeckim. Dla osób lubiących górskie wędrówki, a szczególnie klubowiczów Korony Gór Polski mamy tu możliwość zdobycia 2 najwyższych szczytów tych pasm, czyli Wysokiej i Radziejowej, które dzieli ok. 20 km.
Nazwa Szczawnica pochodzi od kwaśnych wód nazywanych „szczawami”. Historia tego miejsca sięga XV wieku, jednak dopiero od 1839 r., kiedy to Józef Szalay objął nadzór nad miasteczkiem, zaczął się jego dynamiczny rozwój wraz z szeroką działalnością zdrojowiska.
Punktem przełomowym był przyjazd do Szczawnicy Józefa Dietla, lekarza i propagatora szerzenia idei nowoczesnych uzdrowisk w Polsce. Bliskość otaczających gór i rzek, tworzy doskonały mikroklimat, bardzo sprzyjający wypoczywającym tu kuracjuszom, szczególnie dobrze działający na górne drogi oddechowe.
Samo centrum Szczawnicy nie jest bardzo rozległe. Obejście najciekawszych miejsc wraz z kilkoma przystankami (na obiad i coś słodkiego naturalnie) zajęło nam ok. 3 godziny.
I tu, ze spokojnym sercem możemy polecić Restaurację Bohema, mieszczącą się w Willi Marta przy ul. Głównej.
Będąc na obcym gruncie często próbujemy lokalnych dań. Zamówiliśmy sobie Kotlet Pieniński (kurczak + oscypek) oraz placki po szczawnicku z gulaszem wieprzowym i tutejszym serem. Ceny w przedziałach 25-30 zł za danie, czas oczekiwania ok. 20 minut, a jedzonko smaczne.
Na szczęście trafiliśmy na piękną pogodę i nawet Monika, której wysoka ciąża dawała już we znaki, chętnie zwiedzała okolicę, wyglądającą mniej więcej tak:
W samym centrum, na Placu Dietla (coś w rodzaju mini rynku) znajdziemy fontannę oraz szereg XIX w. budynków mieszczących restauracje, mieszkania pracownicze oraz Pijalnię Wód Mineralnych serwującą wodę bogatą w różnego rodzaju minerały (sodki, bromki, bor czy jod). Jej smak jest dość specyficzny i z pewnością nie każdemu będzie odpowiadać.
W otaczającym parku natkniemy się jeszcze na muszlę koncertową wybudowaną w połowie XX w., wspomniane Inhalatorium, a także inne mniejsze budowle.
Szczawnica Zdrój - ciemna strona mocy
Niewątpliwie miasteczko należy do bardzo urokliwych miejsc, a będąc w Pieninach wręcz trzeba je odwiedzić. Ale jest i druga strona medalu.
Przede wszystkim, w okresie wzmożonego ruchu turystycznego znalezienie parkingu graniczy z cudem. Nawet nieliczne parkingi płatne, jak ten niedaleko pomnika Sienkiewicza, również były zajęte (mieliśmy szczęście – akurat ktoś wyjeżdżał).
Idąc w kierunku Placu Dietla zauważymy wiele XIX w. budynków, niegdyś okazałych willi, a dziś niszczejących i psujących ogólny obraz urokliwego otoczenia.
Natomiast hitem dla nas było to:
Niedaleko Uzdrowiska znajduje się taki właśnie rarytas. Nie znamy historii inwestycji, ale z ciekawości zapytaliśmy o nią parkingowego, który wyjaśnił nam, że był to prywatny projekt. Jak to zwykle bywa, w trakcie realizacji zabrakło środków, i teraz budynek otoczony płotem z tabliczkami „teren budowy”, stoi tak od wielu miesięcy bez perspektyw na dokończenie.
Wieczorem, w błogim spokoju (pensjonat był pusty) rozpaliliśmy sobie grilla, a siedząc na świeżym powietrzu i podziwiając widoki naokoło puściliśmy sobie… serial Czarnobyl. Zdecydowanie godny polecenia.
Drugiego dnia, już o 8 zameldowałem się na parkingu Jaworki, skąd rozpoczyna się zielony szlak na Wysoką.
Podczas gdy ja zdobywałem lokalny Everest, moja małżonka dopiero, co otworzyła jedno oko. Po południu zwiedziliśmy jeszcze pozostałe zakątki Szczawnicy, a potem rozbiliśmy się z książką tutaj:
Brakowało tylko kawki i ciastka, a zestaw byłby idealny.
Niedzica na pożegnanie
Nie mamy w zwyczaju wracać po swoich śladach, więc następnego ranka wyruszyliśmy w drogę powrotną z zamieram odwiedzenia urokliwej Niedzicy i tamtejszego zamku. O jego losach, zwiedzaniu i przepięknych widokach piszemy tu.
5/5 - 3 głosów --> OCEŃ WPIS
Subscribe
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy
Inline Feedbacks
View all comments
Gość
3 lat temu
Bardzo fajna relacja i czekam z niecierpliwością na Niedzicę, bo widzę, że chyba została pominięta, a szkoda bo zamek tam jest piękny 🙂 Pozdrawiam
Do Niedzicy niebawem dojdziemy. Zamek ciekawy fakt, ale widok na okolicę jeszcze lepszy 😉
Zamek w Niedzicy - zwiedzanie
3 lat temu
[…] Pieniny były naszym ostatnim weekendem spędzonym we dwoje, dodajmy, w błogim spokoju… 😉 🙂 […]
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaPolityka prywatności
Bardzo fajna relacja i czekam z niecierpliwością na Niedzicę, bo widzę, że chyba została pominięta, a szkoda bo zamek tam jest piękny 🙂 Pozdrawiam
Do Niedzicy niebawem dojdziemy. Zamek ciekawy fakt, ale widok na okolicę jeszcze lepszy 😉
[…] Pieniny były naszym ostatnim weekendem spędzonym we dwoje, dodajmy, w błogim spokoju… 😉 🙂 […]