Historia Queen w Montreux rozpoczęło się w roku 1978. Wtedy po raz pierwszy członkowie bandu przybyli do tego pięknego szwajcarskiego miasteczka, leżącego na wschodnim wybrzeżu Jeziora Genewskiego. Otoczone górami, sprawia niesamowite wrażenie, a sprzyjający klimat i spokojna atmosfera przyczyniła się do związania Queen z tym miejscem na długie lata.
Co ciekawe, choć Montreux bardzo przypadło muzykom do gustu, to już po krótkim czasie okazało się, że przyzwyczajeni do ciągłego zgiełku wielkiego Londynu, zaczęło ich zwyczajnie nudzić. Z czasem jednak docenili walory miasteczka, gdzie z dala od błysku fleszy, imprez i innych spraw mogli spokojnie pracować.
W 1979 r. zespół kupił the Mountain Studios znajdujące się pierwotnie w Montreux Casino (dziś Casino Barriere de Montreux). Przez kilkanaście lat nagrano tu 6 albumów, tworząc m.in. utwory do ostatniej płyty Innuendo, wydanej jeszcze za życia Freddiego Mercury’ego.
W roku 1995, 4 lata po śmierci lidera Królowej, światło dzienne ujrzał krążek Made in Heaven, będący esencją kilkuletnich prac podsumowujących materiały, które wokalista pozostawił po sobie w ostatnich miesiącach życia. Tuż po publikacji, osiągnął on pierwsze miejsce na brytyjskiej liście przebojów, a w niedługim czasie pokrył się platyną, z resztą kilkukrotnie.
Co ciekawe, the Mountain Studios było świadkiem pracy wielu innych bardzo znanych artystów. Nagrywali tu m.in. Led Zeppelin, David Bowe czy Deep Purple. Gościem Queen była także Montserrat Caballé – słynna hiszpańska śpiewaczka operowa, z którą Freddie stworzył utwór Barcelona z albumu o tej samej nazwie. Został on odśpiewany na otwarcie Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie, w roku 1992, a więc już po śmierci wokalisty. Caballé zaśpiewała go na żywo z partiami Mercury’ego puszczanymi z taśmy.
Dzisiejszą ekspozycję, odnowioną w roku 2013, udostępniono w ramach muzeum Queen: The Studio Experience. Jest ona całkowicie poświęcona brytyjskim muzykom. Mieliśmy więc szansę przyjrzeć się z bliska, jak to kiedyś wyglądało.
Wstęp jest bezpłatny.
Freddie w Montreux
Właściwie od 1987 r. Mercury dzielił swoje życie pomiędzy Londynem a Szwajcarią. W tym czasie wiedział już o swojej chorobie. Początkowo mieszkał w wynajętych apartamentach, hotelach i willach (słynny dom The Duck House), a w roku 1991 r. zakupił swój własny szwajcarski kąt.
Był w pełni świadomy uciekającego czasu, dlatego ilekroć czuł się na siłach dzwonił do kolegów z zespołu z propozycją nagrania jakiegoś krótkiego materiału. Pozostali członkowie Queen – Brian May, Roger Taylor i John Deacon, wspominając ten czas często podkreślali, że stało się to jego obsesją, ale także, że był to dla nich bardzo produktywny okres.
Tak było na przykład z bardzo osobistym utworem Mother Love – jednym z ostatnich, nad którym zespół pracował w pełnym składzie. Na końcu piosenki słyszymy już tylko gitarzystę zespołu – Briana Maya wykonującego tę część bez Freddiego. May wspominał po latach, że na dokończenie utworu mieli umówić się, gdy stan wokalisty nieco się poprawi. Nigdy do tego nie doszło.
Również w Montreux nagrywano w kolorach szarości partie utworu These Are the Days of Our Lives, będący swoistym pożegnaniem lidera Queen z fanami i ostatnim teledyskiem, w którym wystąpił.
Na kilka miesięcy przed śmiercią jego wygląd zdradzał symptomy poważnej choroby, dlatego od dłuższego czasu unikał różnych publicznych wystąpień. Na szwajcarskiej ziemi znalazł swój spokojny kąt, z dala od dziennikarzy i fanów.
Pomnik Freddiego w Montreux
5 lat po śmierci zanzibarskiego frontmana, 25 listopada 1996 r., na tle wyrastających znad Jeziora Genewskiego gór, odsłonięto 3 metrowy, wykonany z brązu pomnik Freddiego, autorstwa Ireny Sedleckiej. Rzeźbiarka odzwierciedliła ubiór i pozę Mercury’ego z pamiętnego koncertu na Wembley z 1986 r.
Można powiedzieć, że pomnik żyje dziś własnym życiem, będąc często dekorowany żywymi kwiatami przypominającymi o miejscu Freddiego we wspomnieniach i sercach fanów.
Nie mogło nas tu zabraknąć…
Śladami Queen w Montreux
W trakcie wizyty w mieście możemy także wybrać się na zorganizowaną wycieczkę po mieście, w której odwiedzimy miejsca pracy, pobytu i relaksu Freddiego Mercury’ego i pozostałych członków zespołu. Ceny zwiedzania wynoszą w wersji podstawowej 29 franków (CHF) lub rozszerzonej 49 CHF.
Możemy również wziąć udział w tzw. Wieczorach Freddiego(249 CHF), gdzie będziemy mieli szansę spotkać się z Peterem Freestonem – osobistym asystentem wokalisty służącym mu ponad 10 lat oraz skosztować wielu rodzajów win, szczególnie z rejonu Lavaux. Jeśli narzekamy na nadmiar gotówki, istnieje także wersja VIP, w oszałamiającej cenie 399 CHF. Podczas naszej szwajcarskiej przygody w 2016 r., wycieczek nie było jeszcze na turystycznej mapie miasta, ale biorąc pod wagę, że cała wyprawa do państwa Helwetów kosztowała nas 2.000 zł, z bólem serca, ale chyba byśmy nie skorzystali.
Montreux stało się niemal Mekką dla fanów Queen. Miasto świetnie wykorzystuje ten klimat i oprócz wspomnianych wydarzeń, wspiera także organizację tzw. Freddie Celebration Days, które od prawie 20 lat odbywają się tu około 5 września, czyli w urodziny Farrokha Bulsary, znanego nam jako Freddie Mercury.
Z Królową mi po drodze
UWAGA! OFF-TOPIC – DYGRESJA ODAUTORSKA 😀
Pamiętam pierwszą piosenką Queen, którą z początkiem lat ’90 puścił mi z kasety mój tata. Była to I want to break free z albumu Greatest hits II
W pewnym momencie cała moja rodzina bardzo alergicznie reagowała na ich muzykę. Cóż, Freddie śpiewał na okrągło, a tata do dzisiaj wspomina, że dzięki mnie stracił nawet kilka kg bojąc się otworzyć lodówkę 🙂
Prawie 10 lat temu, Radio RMF ogłosiło konkurs, w którym do wygrania była platynowa kolekcja płyt zespołu wraz z podpisami jego członków (no może bez wokalisty). Należało odpowiedzieć na 3 pytania z historii Królowej i napisać coś od siebie.
Jakież było moje zdziwienie, gdy wieczorem, przed 19 zadzwonił redaktor z RMF by pogratulować mi głównej nagrody. Pół godziny później mialem szansę opowiedzieć na antenie, jak to się wszystko zaczęło.
Kolekcję mam do dzisiaj.
W roku 2012, podczas mojej drugiej wizyty w Londynie, wybrałem się na przeciwległy koniec Londynu, żeby zobaczyć słynny The Kensington Pub. W tym miejscu, Freddie poznał Rogera Taylora i Briana Maya, a także swoją najbliższą przyjaciółkę i powierniczkę – Mary Austin. Niedaleko stąd znajduje się również dom Mercury’ego – The Garden Lodge, w którym 24 listopada 1991 r. odszedł na zawsze.
Pamiętam, jaką miałem ochotę napić się tu angielskiego portera. Jazda zatłoczonymi autobusami a potem metrem zajęła mi prawie 2 godziny, a jedyne co zastałem na miejscu to zamknięte na 4 spusty drzwi :/
Pół roku później znowu znalazłem się w stolicy Anglii, tym razem w towarzystwie stałej i mocnej grupy moich przyjaciół. Mieliśmy odwiedzić naszego wspólnego kompana i razem pozwiedzać Londyn. Jednym z punktów programu była wizyta na stadionie Wembley i próba oficjalnego odśpiewanie naszej ulubionej piosenki Queen – Is This The World We Created?
I kiedy byliśmy już na trybunie głównej, będąc w pełni gotowymi do przedstawienia światu naszych muzycznych talentów, moi przyjaciele, zamiast ballady Queen, zaczęli śpiewać Weekend: Ona tu jest i tańczy dla mnie…
Czy można o większą profanację? Ta piosenka stała się hymnem naszego wyjazdu :/
Kilka lat później były jeszcze koncert Queen + Adam Lambert w krakowskiej Tauron Arenie oraz Queen symfonicznie w Filharmonii Śląskiej w wykonaniu orkiestry Alla Vienna. Oj, początek nie należał do najłatwiejszych. Nie ze względu na muzykę, a moje samopoczucie, niestety mocno nadszarpnięte przez wieczorne „pępkowe”… Wykupiliśmy 2 ostatnie miejsca w różnych częściach sali. Pozbawiony ciepłego wsparcia, jedyną ostoją był mi zimny filar. Dobre i to.
Abstrahując od ówczesnej formy, koncert był rewelacyjny i jeśli tylko koronawirus odpuści, a repertuary na nową zapełnią się propozycjami tego typu występów – nie wahajcie się. Naprawdę warto.
A dla tych, którzy wolą kinowe doznania polecam szczególnie film B. Singera, Bohemian Rhapsody. Choć chłodno przyjęty przez krytyków, stał się prawdziwym hitem, a sam odtwórca roli Freddiego – Rami Malek, został nawet uhonorowany Oscarem.
Na filmie byłem dwukrotnie. Za 1 razem Monika wolała iść z koleżanką na tzw. damski wieczór. Czy naprawdę winko w pubie może się równać z muzyką Queen? 🙂
Na następny seans wybraliśmy się już razem. Muzyczne doznania, szczególnie w sali ze wzmocnioną akustyką zrobiły na mnie spore wrażenie. I tak jak nie odmawia się propozycji wspólnej kawy z nieodłącznym ciastem, tak i zaproszenie Moniki przyjąłem z nieskrywaną radością…
Jeśli nasze materiały okazały się pomocne i nie wywiodły Cię w pole podczas zwiedzania lub wędrówki do celu, to zachęcamy do polubienia naszego profilu na facebooku.Z góry dzięki
Dzięki 🙂 Nie pogniewałbym się, jeśli zadzwoniliby do mnie również z loterii RMF. Pewnie następnym razem.
Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.ZgodaPolityka prywatności
Gratulacje wygranej 🙂
Dzięki 🙂 Nie pogniewałbym się, jeśli zadzwoniliby do mnie również z loterii RMF. Pewnie następnym razem.