Babia Góra - najłatwiejszy szlak z Przełęczy Krowiarki
Babia Góra – nazwa
Babia Góra to także najwyższy pozatatrzański szczyt w Polsce i drugi, co do wybitności (po Śnieżce), choć w gruncie rzeczy nazwa odpowiada całemu masywowi. No właśnie, skąd się wzięła? Odpowiedź znajdziemy w licznych przekazach ludowych i legendach, a te bywają naprawdę kolorowe. Wg jednej z nich, Babia Góra to kochanka zbójnika, która skamieniała na widok śmierci swojego ukochanego. Inna, powstanie masywu przypisuje babie olbrzymce. Podobno usypała go przed swoim domem z kamieni. Baba to także rodzaj kamiennego posągu/rzeźby, oznaczająca w szerszym rozumieniu przodka, praojca.
A co z nazwą Diablak? Tu również warto zajrzeć do opowieści ludowych.
Pewien zbójnik na szczycie góry spotkał diabła. Czart zaoferował mu życie w dostatku, pod warunkiem podpisania cyrografu. Był jednak pewien haczyk: diabeł do rana miał wybudować dla niego zamek. Gdy o świcie zapiał kur, a budowla wciąż była nieukończona, rozsypała się jak domek z kart. Czując się oszukany, diabeł pogrzebał zbójnika pod stertą kamieni. Podobno w czasie burz, do dziś można usłyszeć stukanie ciupagi nieszczęśnika w zalegające na nim głazy. Stąd też inne nazwy szczytu: Diabli Zamek, Diable Zamczysko czy Diabla Góra.
Babia Góra – szlak i parking
Wybrałem się na Babią Górę po raz 2 w karierze. Idąc za pierwszym razem, nie byłem jeszcze członkiem Klubu Zdobywców Korony Gór Polski, więc szczyt oficjalnie nie zostanie zaliczony. No cóż.
Pierwsze wejście odbywało się żółtym szlakiem tzw. Akademicką Percią. Droga dobra dla tych, którzy chcą mieć bardziej „pod górkę”. Są tu elementy wspinaczki z wąskimi ścieżkami i z zamontowanymi po drodze łańcuchami, znajdującymi się na tzw. Czarnym Dziobie – 8 metrowej pionowej ścianie. Trzeba przyznać, że to bardzo wymagające przejście, szczególnie dla kogoś, kto nie miał wcześniej zbyt dużego doświadczenia w górskich wędrówkach. W tamtym czasie intensywnie trenowałem pchnięcie kulą, a zestawienie trudnego, wydolnościowego treningu w górach z codziennym ćwiczeniem siły, dynamiki i techniki nie wypada najlepiej. Przy pierwszym poważniejszym podejściu miałem prawie stan przedzawałowy 😛 🙂
Tym razem jednak, na wierzchołek wybrałem się szlakiem czerwonym, zostawiając samochód na Przełęczy Krowiarki. To najłatwiejszy szlak na Babią Górę. Na początek trzeba dokonać mało przyjemnej, 15 złotowej opłaty za parking, a potem jeszcze 7 zł za wejście do parku (bilet w formie pocztówki).
Babia Góra - wędrówka
Wystartowałem o 8.40 czerwonym szlakiem w kierunku Sokolicy (1367 m n.p.m.), Kępy (1521), Gówniaka (1617) i dalej na szczyt – Diablak.
Idąc niemal samotnie, gdzieś po drodze minąłem jedną grupkę dzieci i 3 innych wędrowców. Był wtorek, szlaki były puste.
Początkowo trasa wiedzie schodkami przez las, a pięknych widoków, aż do pierwszego przystanku nie zobaczymy. Sokolica (nazwa od ptaka, choć nie był to sokół a orzeł przedni, często mylony przez mieszkańców), da nam przedsmak późniejszych wrażeń. Oprócz sesji zdjęciowej można tu chwilę odpocząć, usiąść na ustawionych wokoło ławkach, a potem ruszyć dalej w kierunku kolejnego wierzchołka– Kępy.
W miarę, jak poruszamy się wyżej, widać zmianę otaczającej roślinności. Zaczyna dominować kosodrzewina, a gdzieś na horyzoncie nieśmiało pokazuje się panorama Tatr.
Idąc szlakiem czerwonym, nieraz może się wydawać, że następny wyłaniający się pagórek to już szczyt. I tak, kolejnym punktem był Gówniak – 1617 m n.p.m. Podobno w tych okolicach wypasano bydło, a nazwa… jakoś sama się znalazła.
Od Gówniaka na metę jest jeszcze ponad 100 metrów w górę – ok. 15-20 minut wędrówki. Mijamy nasyp skał i w oddali pojawia się kolejne wzniesienie – tym razem to już cel mojej wycieczki. Pamiętam swoje zdziwienie, kiedy pierwszy raz byłem na Babiej Górze, gdy zamiast oczekiwanego szczytu w stylu Mount Everestu, zobaczyłem płaski i rozległy teren z usypaną kupką kamieni.
Na górze, oprócz znanego pewnie każdemu kamiennego murku, znajdują się obelisk poświęcony Janowi Pawłowi II, pomnik upamiętniający zdobycie szczytu przez Arcyksięcia Józefa Habsburga, ustawiony w tym miejscu przez Węgrów w 1876 r. oraz płyta symbolizująca Legiony Piłsudskiego. Jest również polowy ołtarz, gdzie co roku we wrześniu odprawiana jest msza święta.
Jeśli trafimy na sprzyjające warunki, z góry dostrzeżemy wspomnianą panoramę Tatr, Jezioro Żywieckie, Zawoję i inne szczyty beskidzkie.
Pokonanie góry od zawsze wiąże się dla nas z pobudzeniem ośrodka nagrody… 🙂 Z reguły jest to ciasto, choć czasem zdarza się coś innego. Rozbiłem się więc kilkadziesiąt metrów niżej, już po stronie słowackiej i tam w spokoju skonsumowałem pewien napój, delektując się pięknym widokiem. Przez moment przebijało się nawet słońce i możecie mi wierzyć, że na te kilka chwil niczego więcej nie potrzebowałem (żono wybacz) 🙂
No, ale trzeba było wracać. Kierując się czerwonym oznakowaniem szedłem bardzo widokową ścieżką, która w miarę schodzenia prowadziła przez kosodrzewinę, aż do Przełęczy Brona, i dalej wiodąc stromymi schodami, do Schroniska PTTK Markowe Szczawiny. Tam też dopełniłem formalności i przybiłem w książeczce pieczątkę. Co ciekawe, nazwa schroniska pochodzi od właściciela Hali, na której się znajduje – Marka z Zawoi (nazwiska nie znamy). „Szczawiny” nawiązują natomiast do szczawiu alpejskiego, rośliny krzewiącej się w miejscach wypasu zwierząt (czyli dobrze spulchnionej, bogatej w azotany) 🙂
Po krótkiej przerwie, w dalszą drogę ruszyłem szlakiem niebieskim – długim, ale bardzo łagodnym prowadzącym przez las prosto na parking na Krowiarkach.
Podsumowanie
Szlak czerwony z Przełęczy Krowiarki zdecydowanie nie wymaga umiejętności alpinistycznych i należy do łatwiejszych tras. Nawet jeśli nie jesteście w najwyższej formie, wędrówka Was nie wykończy – lub nie powinna. 🙂
Pobyt w górach dla każdego oznacza coś innego. Zdecydowanie nie należę do grona sprinterów, mierzących tętno i tempo marszu. Wiele jednak zależy od współtowarzyszy. Kiedyś, wielokrotnie powtarzałem to moim znajomym, gdy wspólnie chodziliśmy po górskich dróżkach, a ja wciąż oglądałem ich plecy. Wtedy z reguły szli jeszcze szybciej… 🙂
Przede mną kolejne wejście na Babią Górę, tym razem w towarzystwie mojej drugiej połówki. Może i początki były trudne, ale gdy raz pozna się smak gór, trudno o nim zapomnieć. I tak debiut Moniki na Babiej Górze będzie w niezapomnianej scenerii, bo o wschodzie słońca.
Łącznie trasa o długości 15,5 km zabrała mi 3,5 godziny marszu, a z postojami na wierzchołku i w schronisku – 5 godzin.
Wybrane szlaki na Babią Górę
Aktualizacja 🙂
Wschód słońca 2021 zaliczony – razem. 🙂 Krótki opis naszej nocnej, bezsennej wyprawy znajdziecie tutaj.
Piękny opis! Serce moje podbiła legenda Diablaka( nie znałam jej kiedy wchodziliśmy na Babią z mężem i teściem).
Cieszymy się, że nie zasnęłaś 😛 Rzeczywiście Babia Góra skrywa w sobie wiele tajemnic i opowieści. Co ciekawe, każdej zimy prosto z góry słychać nową historię – na przykład o 3 takich, którzy wybrali się na 1725 mnpm w majtkach…